piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 6

 Nie! Tom, miałeś uważać.
Tom....
Proszę Tom...
Proszę, nie...
Nie rób mi tego...
Proszę, nie zostawiaj mnie!

Dzień wcześniej...


- Okay, co robimy najpierw, panie Sherlock?
- Najpierw musimy sprawdzić informacje z tych dokumentów. A jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie Sherlockiem, możesz być pewny, że nie doczekasz się rozwiązania tej tajemnicy, doktorze Watson. Czy rozumie pan ten przekaz, czy może mam to panu zobrazować?
- Sądzę, że pomysł z papierami jest bardzo dobry. Sprawę zagadki należy dogłębnie przemyśleć, jednak uważam, że przyda się moja pomoc, więc chwilowo wstrzymaj konie młody.
- Nie prowokuj mnie, bo puszcze wodzę wyobraźni i skończy się twój szczęśliwy żywot. Załapałeś?
- Oczywiście, nie musisz się tak denerwować, ja tylko próbuje cię rozbawić. Nie lubię, kiedy zachowujesz się, jakby od ciebie zależał los całego świata. Jesteś wtedy spięty i mało śmieszny.
- Okay, ja też przepraszam. Po prostu, z jednej strony chciałbym go już poznać, a jednocześnie, właśnie tego najbardziej się boję.
- Czego? Tego, że cię nie polubi, czy może że to on nie spełni twoich oczekiwań?
- Po trochę tego i tego. Co jeśli on faktycznie mnie nie polubi?
- Zdradzę ci pewną tajemnicę. Ciebie nie można ot tak polubić. Jesteś bardzo specyficzny, ciebie można kochać albo nienawidzić. Nic innego nie wchodzi w rachubę. A Chris jest twoim bratem. Bliźniakiem do tego.
- I co z tego?
- Jak to, co? Nawet, jeśli na początku nie będzie cudownie, z czasem wszystko się ułoży. Jesteście rodziną i nic innego nie powinno mieć znaczenia. A jeśli spróbuje ci coś zrobić, skopię mu tyłek.
- Jak dobrze, że jesteś moim przyjacielem. Sam w życiu bym tego nie ogarnął.
- Zawsze będę twoim kumplem, pamiętaj. Niezależnie, co się stanie ja zawsze będę twoim przyjacielem. Okay?
- Okay. Tylko proszę cię, przestań, bo mój żołądek nie wytrzyma tak wielkiej porcji słodyczy i będziesz miał tu tęczowy potop.
- Dobrze. A więc
- Nie zaczyna się zdania od "więc".
- Jesteś nieznośny.
- Wiem.
- Uspokój się, weź głęboki, odprężający oddech i policz do dziesięciu.
- Ale Tom, ja jestem spokojny.
- Mówiłem do siebie, wredna małpo.
- Wiesz, że rozmowa z samym sobą świadczy o niezbyt zdrowym stanie psychicznym?
- Alex, ja cię zaraz...
- Jak już wspominałem, powinniśmy sprawdzić, czy te papiery zawierają prawdziwe informację, a jeśli nie, to będziemy musieli poszukać gdzie indziej.
- Cóż za subtelna zmiana tematu.
- Och, no weź. Ja tylko tak mówię.
- Wiem, wiem, ale czasem jesteś bardzo irytujący.
- Na tym zakończmy naszą rozmowę, bo nie chcę się dziś z tobą pokłócić.
- Dobra, to pokaż te papiery.
Alex wstał z łóżka, na którym siedział i podszedł do szafki. Otworzył ją i wyciągnął tak ważne dla niego dokumenty. Przez moment patrzył na nie, po czym wrócił wraz z nimi do przyjaciela siedzącego na łóżku.
Podał teczkę Tomowi, a on bez zastanowienia otworzył ją. W środku znajdowało się bardzo mało dokumentów, w których mogły być przydatne informacje. Poza aktem urodzenia obojga bliźniaków
nie było tam wielu informacji. Przez chwilę, przyjaciele wertowali papiery, aż natknęli się na jeden bardzo znaczący.
Był to dokument, w którym państwo Cooper zrzekali się swoich praw do Chrisa Andrew'a Coopera, jednocześnie przekazując dziecko do domu dziecka. 
- Tom, to bardzo ważna wskazówka. Jeśli się nam poszczęści, to właśnie tam znajdziemy Chrisa. 
- Tak, a jeśli będziemy mieć twoje szczęście, to wcześniej spadnie nam na głowę zbłąkana cegła.
- Nie żartuj sobie z mojego pecha. On jest bardzo specyficzny, jak ja.
- O tak, jest baaardzo do ciebie podobny. Pojawia się znikąd, wkręca się wszędzie, gdzie może i jest niezwykle upierdliwy. Cały ty.
- Tom?
- Tak?
- Teraz ci wybaczam, ale następnym razem, załatwię ci bilet na Syberię. W jedną stronę.
- Zrozumiałem. Zmieniając temat, jak chcesz sprawdzić ten sierociniec?
- Miałem nadzieję, że pojedziemy tam jutro z samego rana.
- I oczywiście pojedziemy moim autem, prawda?
- A jakże by inaczej?
- Oj, Alex, Alex, co z ciebie wyrośnie?
- Cudowny, piękny, mądry, sławny i przede wszystkim, szczęśliwy człowiek.
- Zapomniałeś dodać skromny.
- To akurat, wynika samo z siebie.
- Okay, będę się już zbierał. Muszę znaleźć dobry argument, by tata pożyczył mi samochód. Wiesz, że po ostatniej stłuczce, nie jest już tak chętny do tego, bym zbierał nowe doświadczenia życiowe.
- Powiedz, że to sprawa życia i śmierci. Jeśli to go nie przekona, zadzwoń po mnie. Mojej minie zbitego szczeniaka się nie oprze. Nie ma szans.
- Tak zrobię. A ty, uważaj na siebie.
- Spróbuję. To do jutra, tak?
- Przyjadę do ciebie autem taty, a jak nie to...Nie przyjadę w ogóle.
- Tylko spróbuj, to zmienię zdanie, co do Syberii.
- Do jutra.
- Pa.

||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

Następnego dnia, z samego rana, Tom podjechał pod dom Alexa.
Przez chwilę czekał nie wiedząc, co zrobić, po czym najzwyczajniej zatrąbił.
Po 10 minutach czekania, z budynku wyszedł chłopak, w pośpiechu zapinając bluzę. Podbiegł do samochodu i po wejściu do środka przywitał się z kierowcą.
- Siema gapo, zapnij pasy.
- Hej. Muszę? Wiesz, że ich nienawidzę.
Wzrok jakim Tom go obdarzył sprawił, że momentalnie odechciało mu się protestów.
- Dobra, dobra. Jak zwykle zaspałem, ale widzę, że udało ci się wyłudzić autko. Jak to zrobiłeś?
- Powołałem się na ciebie, a tata od razu stwierdził, że chyba nie przeżyłby twojej minki w stylu Bambi i dał mi kluczyki.
- Ej! Nie jestem sarniną!
Tom zmierzył go wzrokiem i powiedział:
- Mój tata ma odmienne zdanie na ten temat, a ja wyjątkowo się z tym zgadzam. Pasujesz mi na Bambiego.
- Tom, patrz na drogę, bo zaraz wylądujemy na drzewie.
- Wątpisz w moje umiejętności kierowcy.
- Tak!
- No wiesz! Nie rozmawiam z tobą!
- Nie to nie.
Dalszą drogę pokonywali w ciszy. Alex wiedział, że jego przyjaciel wcale nie jest na niego zły, jednak coś powstrzymywało go przed przeproszeniem.
Po półgodzinnej jazdy bez słowa, Alex stwierdził w myślach, że dłużej nie wytrzyma, więc odwrócił się, by przeprosić przyjaciela.
W tej samej chwili zobaczył coś, co sprawiło, że krew w jego żyłach momentalnie zamarzła.
W ich kierunku pędziła ciężarówka, a jej kierowca nie widział ich auta.
Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko.
Alex krzyknął ostrzegawczo, a Tom, choć próbował zareagować, wiedział, że było za późno.
Jedyną rzeczą, którą mógł zrobić, było skierowanie samochodu tak, by siła uderzenia nie trafiła w stronę, po której siedział Alex.
Rozpędzony pojazd uderzył w stronę kierowcy z całą mocą.
Alex czuł jak krew buzuje mu w uszach, kiedy samochód koziołkując, zatrzymał się w rowie.
Chłopak poczuł ogromny ból w żebrach, o którym po chwili zapomniał, gdyż coś gorszego zwróciło jego uwagę.
Tom miał zamknięte oczy.
Nie ruszał się.
Nie oddychał.
Alex zebrał w sobie całą siłę, którą w tym momencie posiadał i zaczął wołać pomoc.Poczuł, że po policzkach spływają mu strużki łez, lecz nie zwrócił na nie uwagi.
W głowie miał tylko jedno: Tom nie żyje.
Ciągle słyszał to zdanie, ale nie chciał w nie uwierzyć.
Nie! Tom, miałeś uważać.
Tom, wszystko w porządku?
Proszę Tom, nie zostawiaj mnie, tylko nie ty. 
Nie ty, nie ty.
Proszę, nie ty!
Nie rób mi tego, mam tylko ciebie.
Proszę, nie zostawiaj mnie!

Tylko to miał w głowie.
Jego krzyki, jego szlochanie, nic nie dawało.
Klatka piersiowa Toma nadal się nie unosiła.
_____________________________________________________________
I tym jakże wesołym akcentem zakończyliśmy rozdział 6.
Jestem ciekawa Waszej reakcji.
Źli z powodu takiego zakończenia, czy może zadowoleni, że wreszcie coś się dzieję
No dobra, koniec o opowiadaniu, teraz chcę coś powiedzieć.
Z okazji tych Białych Świąt życzę Wam:

Zdrowia (przy mnie to konieczne).
Rozwagi (większej niż ta, którą posiadam ja).
Cierpliwości (do mojego lenistwa).
Samokontroli (by w gniewie mnie nie zabić).
Uśmiechu (nawet przez łzy).
Radości, (choćby tej z muzyki) .
Miłości (ja na ten przykład, bardzo Was kocham. Prawie tak mocno, jak siebie)
Przyjaźni prawdziwej, (tej fałszywej nakopcie po tyłku)
I dobrnięcia do końca tej opowieści.
Tak więc...
Wesołego Jajka i...
Do napisania. :)

16 komentarzy:

  1. Podoba mi się. Podoba.
    Lubię takie zakończenia.
    Śmierć zawsze spoko.
    A Alex ma zajebiste szczęście.
    Lubię ich rozmowy. Pa pa rozmowy.
    Ten komentarz jest do dupy.
    A życzenia... Nawzajem~! *tak bardzo nie umiem ich składać*

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie śmierć zawsze jest okay, zwłaszcza taka, jednak ja na twoim miejscu nie cieszyłabym się, bo to nie koniec żywota pana Watsona.
    Alex jest farciarzem i to będzie można ujrzeć w moim opowiadaniu jeszcze nieraz.
    Chyba, że szczęście go opuści.
    Wtedy go raczej nie zobaczymy.
    Nie do końca papa.
    Papa na jakiś czas, to jest bliżej prawdy.
    Żaden twój komentarz nie był, nie jest i nie będzie do dupy, bo twój komentarz jest dla mnie mega kopniakiem do pracy.
    Nie bardzo, no może troszkę, ale zawsze mogło być gorzej, prawda?
    Mogłaś jechać ciężarówką, a wtedy byłoby o wiele gorzej :)
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dzięki bloggerowi znalazłem ludzi, w których mam 'wsparcie'. Ale wiesz - wsparcie słowne a wsparcie czynami to dwie różne rzeczy.
      A czemu miałbym tego tak nie traktować? Podaj namiary, a się odezwę w wolnej chwili.
      Do samotności da się przyzwyczaić. Żyję tak już dosyć długo, ale dzięki Tobie i jeszcze 3 innym osobom moja samotność zaczyna się kończyć.
      Ach, to dobrze, że Sherlock nie musi poszukiwać nowego przyjaciela.
      Szczęście to wredna istotka. Lubi uciekać.
      Wiem, że daję Ci kopniaki.

      Usuń
    2. Cieszę się, że twoja samotność zmierza ku końcowi.
      Czasem wystarczy przy kimś być, nawet jeśli nie jest się w stanie nic zrobić, to sama świadomość, że jest ktoś, kto nie ma cię w dupie jest bardzo dobra.
      Nie wiem czemu, ja jestem równie specyficzna jak Alex, ale nie jestem, aż tak miła.
      Z jednej strony, z chęcią podałabym Ci co trzeba, jednak z drugiej nie chcę tego robić.
      Nie chcę byś się rozczarowała.
      Nie jestem taka, za jaką uważają mnie ludzie.
      Jestem niecierpliwa, sarkastyczna, czasem zimna, wredna. Przed chłopakami tworzę mur, ale nie tylko przed nimi.
      Moje podejście jest jednocześnie proste dla mnie, a dla ludzi, którzy mnie otaczają nielogiczne.
      Bo przecież jeśli ja pierwsza kogoś odepchnę, zranię, to nie ma szans, by ten ktoś zrobił to wcześniej.
      Wiele osób tego nie rozumie, ale tak jest łatwiej.
      Jesteś jedną z tych nielicznych osób, które skruszyły ten mur, a to nie jest takie łatwe.
      Czuję, że coraz bardziej się przed Tobą otwieram i nie mam na to większego wpływu.
      Och, tak masz rację.
      W pewnym stopniu szczęście i Wen są do siebie podobni.
      Oboje uciekają przed ludźmi, są wredni, humorzaści i rzadko kiedy możemy się spodziewać ich wizyty.
      Po prostu albo są albo ich nie ma.
      Twoje kopniaki są jednymi z tych, które zamiast dołować, dają siłę.
      Znajdź sposób i przekonaj mnie, bym całkiem Ci zaufała.

      Usuń
    3. Tak, taka świadomość jest dobra. Podnosi na duchu.
      Nigdy nie oceniam ludzi. Nie daję im łatek tak długo aż ich nie poznam. Więc zapewne bym się nie rozczarował.
      Cóż.. Jedna z moich masek idealnie pasuje do opisu, który stworzyłaś. Zimny, wredny, sarkastyczny, tworzący mur.
      Ono jest logiczne. Twoje podejście jest racjonalne. To jest najlepsza możliwa samoobrona.
      Otwierasz? To dobrze. Ja też to powoli robię.
      Są do siebie bardzo podobni.
      Sposobu szukać nie będę. Zaufać trzeba samemu. A obdarzenie kogoś zaufaniem to sztuka trudna w dzisiejszych czasach. Zaufania nie da się zdobyć, je trzeba stworzyć.

      Usuń
    4. Ostatnim zdaniem sprawiłeś, że jestem pewna jednego.
      Jesteś wyjątkowy.
      Wiele osób stanęło już na mojej drodze, ale nikt nigdy nie zrobił wszystkiego jak trzeba, a tym jednym zdaniem mnie przekonałaś.
      Tylko ktoś, kto nie żąda zaufania, zasługuje na nie (moja opinia).
      Zrobiłeś coś, czego niewiele osób próbowało, a jeszcze mniej się udało.
      Masz moje pełne zaufanie.
      Jednak od Ciebie zależy czy chcesz utrzymywać ze mną kontakt.
      Napisz czy chcesz, jeśli tak podam Ci mojego maila, a później...
      Kto wie?

      Usuń
    5. Nie jestem wyjątkowy. Po prostu straciłem zaufanie do ludzi i wiem, że je trzeba stworzyć. Że go się nie da zdobyć.
      Proszę, możesz pisać - izzakigideo@gmail.com

      Usuń
    6. Każdy jest wyjątkowy. Na swój sposób.
      A twój jest zbliżony do mojego, dlatego rozumiemy się tak dobrze.
      Mam nadzieję, że ty też mi ufasz, a skoro dałeś mi sposób, bym była bliżej ciebie, ja Cię nie zawiodę.
      Nie zawiodę Twojego zaufania.
      Oczekuj moich wiadomość.
      *szczęśliwa*

      Usuń
  3. Cóż, wcześniej tu nie pisałam, ale od jakoś zeszłego tygodnia czytam, co tu piszesz. I muszę powiedzieć, że podoba mi się ^^ Relacja Toma i Alexa jest przedstawiona w sposób taki... naturalny, niesztuczny. Zakończenie mnie wbiło w krzesło, chyba nie uśmiercisz Toma w tym momencie, co? Coś ewidentnie się dzieje, zastanawiam się, jak to rozwiążesz... Za życzenia dziękuję i Tobie życzę szczególnie szczęścia i może też odwagi. Dobrnąć do końca? Dobrnę, bo czuję, że powstanie z tego coś niezwykłego. I na koniec weny czy też ogarnięcia Wena.

    Sey Shay

    OdpowiedzUsuń
  4. Im Nas więcej tym weselej, nee?
    A tak poważnie, cieszę się, że wpadłaś na bloga, rozdział przeczytałaś i zrobiłaś coś, co robi niewielu.
    Zostawiłaś po sobie ślad bytności w postaci komentarza. Wydaję się, że komentarz nic nie daje, a jest całkowicie odwrotnie - daje więcej niż można myśleć. To taki zastrzyk pozytywnej energii, więc dziękuje za to, że go mi podarowałaś.
    Muszę się przyznać, że tak naprawdę żaden z moich rozdziałów nie był przemyślany, co więcej był niesprawdzony. Wszystko, co piszę, piszę pod wpływem chwili, dlatego relacje moich bohaterów takie są. Ja opisuję wydarzenia, które mogą nastąpić w życiu każdego człowieka.
    Czy go uśmiercę?
    Chyba nie uważasz, że jestem tak okrutna?
    Ja tylko mam zamiar pozwolić mu się pomęczyć przez jakiś czas, bo sądzę, że w tej historii jest zbyt happy i muszę to zmienić.
    O tak, odwagi potrzebuję jak nikt inny, ale nie ma co się martwić. Na pewno skończę to opowiadanie. Wiem z własnego doświadczenia, że nie ma nic gorszego, niż dać się porwać historii i z połowie zorientować się, że to koniec.
    Niezwykłego?
    Cóż, pożyjemy, zobaczymy (przepraszam Tommy).
    Dam Ci znać, gdy złapię WHW, czyt. Wrednego Humorzastego Wena.
    Bye~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę bardzo, skoro Ci się lepiej piszę, to ja z chęcią mogę i choćby tonę podarować ^^ I naprawdę, wszystko pod wpływem chwili? Nie żebym ja też tak nie robiła, ale potem mam przymus poprawiania wszystkiego. Też tak masz? :)
      I nie, nie sądzę żebyś była taka okrutna. Chociaż, z drugiej strony, wtedy ciekawie mogłoby się to rozwinąć... Jest zbyt happy? xD Pierwszy raz słyszę, żeby autor czy tu autorka tak stwierdziła na temat swojej postaci. Ale, w sumie, to tylko bardziej zachęca żeby dalej czytać. I powtórzę, to będzie coś niezwykłego~!

      Usuń
    2. Kiedy ja piszę, nie myślę o tym, żeby sprawdzić czy są jakieś błędy. Może czasem robię to, ale zwykle powierzchownie, bo jedyne o czym marzę, to już dać Wam notkę.
      Moim zdaniem, jest troszkę zbyt miło, różowo i ogółem mega tęcza.
      Ja nie jestem normalną autorką, w ogóle nie jestem normalna.
      Miło mi to słyszeć.
      Buzi :*

      Usuń
  5. Łał , jeszcze raz wielkie ŁAŁ. Zaczęłam czytać twojego bloga dopiero 5 dni temu ,a on mnie tak bardzo wciągnął. NIESAMOWITE. Końcówka rozdziała była genialna, za nie mówiłam. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i mam nadzieję ,że Tom przeżyje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem... ja nie wiem, co powiedzieć *rumieni się z zawstydzenia*.
      Nie widzę nic niesamowitego w tym, że piszę to opowiadanie, przynajmniej takie jest moje zdanie.
      Celem kilku ostatnich zdań miał być właśnie taki efekt *polonistka się znalazła*.
      Może kiedyś się doczekasz, a może nie, kto to wie?
      Ja na pewno nie.
      Też mam taką nadzieję.
      Buziaki :*

      Usuń
  6. Witam,
    dobra wspaniały, ale proszę cię, nie rób mi tego Tom ma żyć... udało im się odnaleźć informację o tym gdzie mogą znaleźć Chrisa..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam...
      Czy Tommy przeżyje?
      W pewnym sensie to zależy od Was. Początkowo miałam pozwolić mu zginąć, później wahałam się czy jednak pozwolić mu się z tego wykaraskać, ale teraz jestem pewna, co zrobić z tym fantem.
      Z chęcią odbiorę od Ciebie te hojne podarki :)
      Bye~

      Usuń