sobota, 21 marca 2015

Rozdział 5

W sobotę, Chris obudził się nie w humorze.
Od urodzin Andy'ego minęło kilka dni, a on miał wrażenie, że upłynęły lata. Każdy dzień wyglądał tak samo. Pobudka, szkoła, trening, sen.
W prawdzie w weekend, miał czas na odpoczynek, lecz nie robił wtedy nic produktywnego.
Rutyna wkradała się w jego życie, a on nie chciał do tego dopuścić.
Chciał adrenaliny.
Postanowił, że czas zmienić coś w swoim życiu.
Pierwszą rzeczą, którą zrobił, było namówienie pani Julii, by zajęła Andy'ego jakąś pracą.
On sam musiał mieć trochę czasu dla siebie, przynajmniej taką wersję usłyszała kobieta.
Nie było specjalnie trudno ją przekonać, gdyż potrzebowała pomocy w kuchni, a jego przyjaciel, wbrew pozorom, potrafił świetnie gotować.
Jak mawia pani Julia, był wręcz idealnym materiałem na męża.
Miał z głowy nadpobudliwego orangutana, jak często nazywał Andy'ego, kiedy ten nie mógł go usłyszeć. Skierował się w stronę łazienki, stanął przed lustrem i patrzył.
Zastanawiał się, co w swoim wyglądzie nie podoba mu się najbardziej. Po chwili, stwierdził, że na początek, do odstrzału pójdą włosy. Nie przepadał za nimi, ich kolor był nijaki, a długość, sprawiała, że nie miał ochoty patrzeć w lustro.
Postanowił, że później pokręci się trochę po mieście i może przyjdzie mu jakiś pomysł do głowy.
W tej chwili cieszył się, że podczas każdych wakacji, razem z Andy'm, znajdowali sobie dorywcze prace, bo dzięki temu miał sporą sumkę pieniędzy w skarbonce. Andy nie miał, aż tyle oszczędności, a to dlatego, że sam nie był zbyt oszczędny w swoich drobnych wydatkach.
Wyszedł z pokoju, po czym poszedł w stronę kuchni, by porozmawiać z aniołem tego miejsca, panią Julią.
Miał spore szczęście, bo, gdy już prawie chwytał za klamkę, drzwi otworzyły się, a kobieta wyszła przez nie.
- O! Co cię tu sprowadza?
Chris przyłożył palec do ust, pokazując opiekunce, by była cicho. Wskazał na drzwi, a potem na siebie i jeszcze raz na drzwi.
- Chodzi ci o Andy'ego?
Chłopak pokiwał głową.
- Nie martw się o to, wysłałam go do sklepu, po kilka rzeczy.
- To dobrze, bo zaczynały mnie męczyć te kalambury.
- Więc opowiadaj, o co chodzi?
- Chcę zrobić coś ze swoim życiem i mam zamiar zacząć od wyglądu.
- Rozumiem. Czego ci trzeba?
- Tylko jednego: wiarygodnej przykrywki.
- Andy nie może się dowiedzieć?
- Dokładnie.
- Załatwione. Ale obiecaj mi jedno.
- Tak?
- Zobaczę twój nowy wygląd jako pierwsza.
- Jasna sprawa.
Kierował się do wyjścia, kiedy przypomniał coś sobie i odwrócił się do pani Julii.
- A i jeszcze jedna sprawa. Lepiej, żeby była pani przygotowana na wszystko. Dosłownie.
Kobieta przez chwilę na niego patrzyła, a później powiedziała:
- A rób jak chcesz, byleby z tego dzieci nie było.
Chris odwrócił się w stronę kobiety, patrząc na nią wielkimi oczami, a ona zaczęła się śmiać.
- No idź już, idź, bo za moment przyjdzie tu twój wierny towarzysz - powiedziała, cały czas śmiejąc się.
- Niech mi pani życzy szczęścia, przyda się.
Wyszedł z budynku, a potem poszedł w stronę miasta główną drogą. Wiedział, że nie spotka Andy'ego, bo on chodził na skróty, nigdy główną drogą.
Z daleka widać było, w którym z budynków, znajduje się fryzjer, gdyż neon był mocno widoczny.
Wszedł do środka i po krótkim przywitaniu usiadł na fotelu.
- Chciałby pan zrobić coś oprócz ścięcia tej lwiej grzywy.
- Zastanawiałem się nad przefarbowaniem. Ma pani dla mnie jakąś propozycje?
- Owszem, mam kilka ciekawych pomysłów.
- A więc zdam się na panią. Żebym tylko łysym nie został i to mi wystarczy.
- Och, mam nadzieję, że efekt końcowy pana zadowoli.
- Z pewnością.
Nie wdając się w dłuższe rozmowy, fryzjerka zabrała się do pracy.
Chris czuł się bardzo nieswojo, nie lubił przesadnego szumu wokół niego, ale stwierdził, że musi to przeboleć.
Minęły wieki, oczywiście według chłopaka, nim kobieta wypuściła go ze swych szponów.
- I jak się podoba?
Chris musiał się bardzo mocno starać, żeby nie zamiatać szczęką podłogi, a i tak niezbyt mu to wychodziło.
Po bokach miał wygolone włosy, środek postawiony na żelu. Plusem było to, że nie były już długie jak wcześniej. Jednak nie to było najważniejsze.
Miał czarne włosy!
I musiał przyznać, że wyglądał w nich dobrze.
Bardzo dobrze.
Po chwili otrząsnął się, podziękował za fryzurę, zapłacił i wyszedł
Swoje kroki skierował do sklepu z ubraniami.
Postanowił całkiem zmienić styl ubierania.
Do tej pory chodził w najzwyklejszych bluzach i powyciąganych jeansach, więc uznał, że najwyższa pora to zmienić.
Przy pomocy pracownicy sklepu znalazł ubrania w jego guście, a kobieta oceniła jego wygląd na mega ciacho, po czym zaśmiała się z własnej wypowiedzi.
Kupił sporo ciuchów i wychodząc ze sklepu wyglądał niczym tragarz, ponieważ był obładowany torbami z ubraniami, z każdej możliwej strony.
Za to jego wygląd powalał. Prócz czarnych jeansów, miał na sobie rozpiętą zielono-czarną koszulę w kratkę, pod którą schowany był najzwyklejszy t-shirt.
W połączeniu z nową fryzurą wyglądał jak młody bóg.
Chris czuł, że czegoś jeszcze mu brakuje.
Zorientował się czego, gdy przechodził obok studia tatuażu i piercingu.
Bez wahania wszedł do środka.
Godzinę później opuścił studio z kolczykiem w prawym uchu i uśmiechem na twarzy.
Zastanawiał się kto pierwszy go zabije. Pani Julia, czy może Andy.
Dowiedział się zaledwie dwadzieścia minut później, gdy przekroczył próg sierocińca.
- Stary, gdzieś ty był tyle czasu! Miałeś wyjść tylko na...
W tym momencie Andy'emu zabrakło słów, bo zobaczył jak wygląda przyjaciel.
Otwierał i zamykał usta, jak ryba wyjęta z wody.
Zmierzył spojrzeniem całą jego sylwetkę, od stóp zaczynając, poprzez fryzurę, a kończąc na kolczyku, który wręcz błyszczał odblaskowym światłem, zwracając na siebie uwagę.
- Co się tu dzieje Andy?
Pani Julia nie była ani trochę zdziwiona zmianami w wyglądzie Chrisa.
No, może ten kolczyk ją trochę zaskoczył, ale tylko odrobinę
- Chris, wyglądasz cudownie!
- Tak słyszałem.
- A możesz powiedzieć mi, co stało się Andy' emu?
- Wydaje mi się, że zobaczył bazyliszka i to dlatego.
Pani Julia zaśmiała się głośno.
W końcu Andy ocknął się.
- Nic z tego nie rozumiem, ale muszę przespać się z tymi myślami, które nawiedzają mnie w tej chwili.
Kobieta wyglądała na lekko zmartwioną.
- Och, no dobrze. Ale nie śpij za długo.
- Niech się pani nie martwi, nie umrę od snu. Chyba.
Chris uśmiechnął się pocieszająco w jego stronę, po czym odwrócił z powrotem do opiekunki.
- Ale wie pani co, jest jeden plus.
- Jaki?
- W ciąże to on raczej nie zajdzie.
Kończąc to zdanie, zaczął wbiegać po schodach.
Wiedział, że ma chwilę czasu, gdyż dopiero po chwili usłyszał wściekły krzyk:
-Chris! Zabiję cię!
_____________________________________________________________
Hej!
Sądzę, że spóźnianie się mam we krwi.
Jeszcze nie wiem po kim, ale rozwiąże tę zagadkę.
Nie wiem jak Was przepraszać (znowu), więc po prostu napiszę to.
PRZEPRASZAM ;(
Mam nadzieję, że przebaczycie me winy.
Weźcie pod uwagę choćby to, że jestem chora (znowu) i mam dziwne przeczucie, że jeszcze nie raz będę.
Nie będę Was zanudzać paplaniną szaleńca, więc...
Do napisania. :)

4 komentarze:

  1. Rozdział bardzo milutki. Szkoda tylko, że taki krótki ;.;
    Widzę, że ja i Chris mamy podobny gust. Cieszę się, cieszę xd
    Zdroooowiaaaa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta... różowy i puchaty, czyli rozdział taki, za jakim nie przepadam. Cóż zrobić, życie z chorym Wenkiem nie jest proste, ale trzeba sobie jakoś radzić.
      Jeśli podzielasz gust Chrisa, to także i mój, Wenka, no i kilku moich znajomych.
      Dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy z Wenem sami :)
      A ciesz się ile wlezie, póki możesz *złowieszczy śmiech*
      Wkrótce żodyn rozdział nie będzie wesoły, żodyn.
      Nie będzie buziaków, bo jeszcze Cię zarażę.
      Och, no okay :*

      Usuń
  2. Witam,
    rozdział jest wspaniały, Chris całkowicie zmienił swój image ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, dziękuję, z każdym komentarzem moje ego rośnie o centymetr :)
    Zmienił na taki, który mnie kręci, więc mi on całkowicie odpowiada.
    Dziękuje, przyda się *łapie i chowa do kieszeni*.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń