czwartek, 5 marca 2015

Jeśli pot­ra­fisz o czymś marzyć, to pot­ra­fisz także te­go dokonać

- Mam dość! Tak bardzo się staram, a to i tak na nic. Kończę z tym! Nie będę się ciągle ośmieszać i dopraszać. Nie potrzebuję litości!
- Dennis, nie możesz przestać! Ktoś w końcu cię zobaczy i doceni ten skarb w tobie.
- Jerry! Mam w nosie, co o mnie myślą inni, ale na litość boską! Ja też mam uczucia i boli mnie, że nikt się z nimi nie liczy. Nie chcę już słyszeć: "zadzwonimy do pana". To strasznie frustrujące.
- Dziś masz ostatnie przesłuchanie. Proszę cię, idź tam. Jak nie dla siebie, to dla mnie. Nie mogę patrzeć na to, co się z tobą dzieje, miotasz się w swoim życiu jak w klatce.
- Dobrze, ale po tym dasz mi spokój. Rozumiesz.
- Się wie - powiedział szatyn, a w jego zielonych oczach błyszczały wesołe iskierki.
Rozmowę przerwał ich szef, zaganiając z powrotem do pracy. Faktycznie przerwa, którą poświęcili na kłótnię skończyła się 5 minut wcześniej.
Wrócili do pomieszczenia, w którym pracowali. Był to sporej wielkości klub nocny, gdzie pracowali jako barmani.
Zarówno Dennis, jak i Jerry pracowali tam, tylko dlatego, że byli młodzi i nigdzie indziej nie chciano ich zatrudnić.
Kiedy skończyli pracę i mogli iść do domu, zaczynało świtać. Praca w takim miejscu sprawiała, że należało przestawić się na nocny tryb życia. Wracali do mieszkania, które wspólnie wynajmowali. Jerry znał Dennisa od liceum i od kiedy się poznali, wiedział, że będą przyjaciółmi. Czasami, widząc zachowanie przyjaciela zastanawiał się jak to możliwe, że nieśmiały w kontaktach z ludźmi Dennis, potrafi tak bardzo zmienić się pod wpływem muzyki.
Dennis, miał blond włosy i piwne oczy, mówił o sobie, że jest przeciętny, jednak duża grupa osób płci pięknej sądziła, że ma w sobie to coś i szalały za nim.
Wracając do mieszkania rozmawiali o słowach Dennisa, który nadal nie był pewny czy zaśpiewa na kolejnym castingu.
Pojawił się już na tylu przesłuchaniach, że sam nie mógł zliczyć, jednak za każdym razem słyszał negatywną odpowiedź. Z natury łatwo się nie poddawał, ale ile można.
W końcu Dennis skapitulował. Westchnął i spytał:
- To gdzie jest to przesłuchanie?
- Adres mam na kartce w domu, więc gdy wrócimy do mieszkania, dam ci ją.
- I co ja bym bez ciebie zrobił? - zironizował blondyn.
- Bez mojej pomocy długo byś nie przetrwał.
- Jesteś jak natrętna mucha. Nic, tylko gazetą przywalić. Nie wierzę, że dałem się na to namówić.
- Więc lepiej uwierz.


Dennis pierwszy raz tak bardzo się denerwował, ale wcześniej Jerry nie mówił mu, o jaki casting mu chodziło. Gdyby wiedział, że to znany program wyłapujący muzyczne talenty, w życiu by się na to nie zgodził.
Przecież ja się ośmieszę!
Cały kraj będzie się ze mnie szydził!
Zabiję Jerry'ego!
Takie i podobne myśli wędrował po głowie Dennisa, któremu z nerwów trzęsły się ręce.
A jak zapomni tekstu albo pomyli klawisz na pianinie. Nie wiedział, co zrobi po tym castingu. Chyba nie będzie wychodził z domu przez miesiąc.
Chodził po korytarzu, z którego, co jakiś czas wychodziła młoda kobieta, wywołując nazwiska uczestników, zdenerwowanych nie mniej niż on sam.
Po chwili z pokoju wyszła kobieta wywołująca imiona i krzyknęła:
- Dennis Johnson!
Zatrzymał się tak gwałtownie, że prawie się wywrócił. Na szczęście zdążył wyhamować.
Podszedł do niej, a później szedł za nią przez wąski korytarz, w kierunku sali, z której można było usłyszeć głos wołający:
- Następny!
To wcale go nie uspokoiło, ale za radą Jessie, bo tak na imię miała owa kobieta, wziął głęboki oddech i wszedł do sali.
Zestresowany spojrzał na jurorów, w nadziei, że ujrzy choć jedną przyjazną mu twarz.
Jednak przeliczył się, gdyż na twarzach jurorów gościły obojętne wyrazy twarzy.
Przemówiła kobieta mająca około trzydzieści lat:
- Jak się nazywasz, ile masz lat, czym się zajmujesz i skąd jesteś?
- Nazywam się Dennis Johnson, mam 21 lat, jestem z tego miasta i pracuję jako barman. W tym momencie zobaczył zdziwienie na twarzach osób siedzących naprzeciw niego, widać nie spodziewali się, że pospólstwo także przyjdzie pokazać, co potrafi.
- Co nam zaprezentujesz?
- Przedstawię piosenkę mojego autorstwa.
- Zatem proszę, scena jest pana.
Wziął wdech i powoli wypuszczając powietrze, skierował się w stronę pianina stojącego na środku sceny.
Usiadł przy nim, przejechał palcami po klawiszach i zaczął grać. W tym momencie nie był ani trochę zdenerwowany, przeniósł się do swojego świata. W chwili, gdy otworzył buzię, z jego ust wypłynęły słowa, mające dla niego wielką wartość:

Weź plecak i spakuj do niego
wszystko, o czym marzyłaś
I już nie złość się na mnie
Nigdy się nie myliłaś?

A jeśli pamiętasz nas
szczęście, smutek i łzy
To nie był przegrany czas
Nie zapomnę tamtych dni

Coraz bardziej się rozkręcał, nie miał żadnych zahamowań. Śpiewał z głębi serca:

Ja nie będę twym Romeo
Ty moją Julią także nie.
Oboje wiemy jak skończyli
Wszystko poszło im źle.

Nas nie dotyczy to
swą historię napiszemy 
Razem pokonamy zło
Razem przez to przejdziemy *

Skończył piosenkę, ostatni raz dotknął klawiszy i obrócił się w stronę jurorów.
Zaskoczony zobaczył, że żeńska część jury płacze, nie ukrywając łez, a mężczyźni dyskretnie przecierają wilgotne oczy.
Przeszedł na środek sceny i właśnie w tym miejscu usłyszał słowa, które zmieniły jego życie:
-To...to było cudowne. Jeśli nie znajdziesz się w finale, odejdę z tej pracy. Masz talent i nie możesz go zmarnować.
Wiedział jedno.
Musiał bardzo mocno podziękować Jerry'emu.
_____________________________________________________________
Siemanko!
Nie ma to jak przechodzić ze skrajności w skrajność.
Raz piszę takie smutasy, że czytając trzeba brać antydepresanty, a innym razem żygam do Was tęczą.
Ale cóż poradzić, Wena się nie wybiera.
Wenuś, wiesz, że i tak cię kocham♥
Wiem...
Ale ja nie miałam na myś....
Uff... Poszedł sobie *ociera pot z czoła*
Przepraszam z ten zbyteczny dialog, ale prawie wpadłam...
Na szczęście nie obraził się, bo byłoby kiepsko :)
Ta gwiazdka * mówi, że wyjaśnię coś pod rozdziałem.
Otóż te fragmenty "piosenki" napisałam sama i bardzo, bardzo chciałabym poznać Waszą opinię na jej temat, choć osobiście sądzę, że to niewypał robiony na szybko.
Będę się zbierać, bo czeka mnie jutro przeprawa z historią.
Do napisania. :)

6 komentarzy:

  1. Wiesz co, Arci? To u góry to dla mnie właśnie smutas xd (ma logika tak bardzo piękna) Ale lubię takie klimaty, lubię, a castingi od razu skojarzyły mi się z kpopem xd (za dużo BB, sorry)
    A tekst piosenki... Ogólnie nie lubię piosenek miłosny, ale... Jeest dobrze! Tak dalej!
    Mnóstwo weny i aby wen się nie gniewał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie rozumiem twoją logikę, ja sama nie jestem zbyt normalna, więc i moja logika musi być pokręcona.
      Też czasem czytam ten gatunek, więc nie masz za co przepraszać.
      Wiem.
      To coś jest koszmarne, w ogóle mi się nie podoba, ale jak mus to mus. Chciałam, żeby było inaczej, więc wyszło okropnie.
      U mnie to normalka.
      Dzięki, na pewno skorzystam z z zasobów, a na Wenka znalazłam genialny sposób.
      Jeśli chcesz mogę się nim z Tobą podzielić :)
      Buziaki :*

      Usuń
    2. Jeśli rozumiesz moją logikę, to możemy przybić piątkę.
      *wystawia dłoń*
      Jaki gatunek? Chodzi Ci o "BB"? To jest skrócone BigBang xd No ale dobrze - nie wnikajmy w mój skrót myślowy.
      Jest fajne. Takie... inne?
      Z chęcią poznam sposób, bo moje arabskie hity już nie działają ;.;

      Usuń
    3. Się wie *przybija łapkę*
      Chodziło mi o kpop, BB nie czytałam albo nie pamiętam.
      Ja sama nie jestem pewna, o czym jest ten shot. Sądzę, że odezwała się moja kobieca natura :)
      "Nie wiem czego chcę, ale jak tego nie dostanę to się wścieknę."
      Tak, to chyba to.
      Nigdzie go nie widać? *rozgląda się z uwagą, jak przedszkolak na przejściu*
      Nie ma go, więc mogę zaczynać.
      "Mój sposób na Wena" słuchaj uważnie.
      Możesz też notować :)
      Najpierw wysłuchujesz jego marudzenia, byle nie za długo, bo jeszcze się rozleniwi i będzie w kółko narzekać.
      Kiedy już trochę pocierpisz słuchając tego zawodzenia, przeczytaj mu wszystkie pochlebne komcie z bloga.
      Jeśli takich nie posiadasz *niedowierzanie w głosie* sama wymyśl kilka komplementów.
      Słódź mu póki nie będzie musiał iść do dentysty, a gdy wróci zrób do niego piękne oczka.
      Momentalnie zabierze się do pracy, uwierz mi.
      Niestety nie zawsze działa ta metoda, jednak wolę spróbować niż bezczynnie siedzieć.
      Ale jeśli to nie działa, to pozostaje Ci tylko czekać.
      Możesz też po prostu kupić mu czekoladę.
      Mój Wen jest bardzo przekupny i to jego słabość.
      Wystarczy, że u swojego znajdziesz słabszy punkt i obrócisz go na swoją korzyść.
      Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam albo chociaż humor poprawiłam ^^
      Muszę kończyć, bo zabrakło mi czekolady i wychodzę do sklepu :)
      Bye, bye :*

      Usuń
  2. Witam,
    tekst naprawdę fantastyczny, cały czas mu się nie udawało spełnić marzenia, ale przyjaciel wciąż w niego wierzył, i w końcu się udało
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas ma jakieś marzenia i wiem, że przyjaciel, który cię wspiera jednocześnie nie pozwalając się poddać, jest największym skarbem :)
      Sama jestem szczęśliwą posiadaczką takiego skarbu xd
      Zbieram wenę, a Tobie daję...
      Buzi :***

      Usuń