- Nie, proszę zostawcie mnie! Stójcie! Zostawcie mnie w spokoju, słyszycie!
- Chris! Chris, już dobrze to tylko zły sen, słyszysz? Obudź się.
Ocknął się.
Znowu to samo.
Już drugi miesiąc śniło mu się to samo.
Mroczny las, czasami ruchliwa autostrada, a czasem opuszczony park.
Miejsce jego koszmaru zmieniało się, ale sam sen nigdy.
Zawsze, za każdym razem, granatowy samochód zatrzymywał się w jego pobliżu, gasząc głośno pracujący silnik.
W następnym momencie rozpoczynał się horror.
Z auta wysiadali kobieta i mężczyzna, ale nie wyglądali normalnie. Krew, która płynęła z wielu rozcięć na ich ciałach, nadpalone ubrania i skóra. Wyglądali oni, jakby byli, co najmniej, po torturach i wcale nie przypominali żywych ludzi.
Potem zaczynali się do niego zbliżać, choć nigdy nie był w stanie usłyszeć, co za nim wołali, goniąc go. Ich krzyki były tak bardzo przepełnione rozpaczą, że za każdym razem, kiedy je słyszał, miał ciarki na plecach.
Ale to nie to było w tym wszystkim najokropniejsze.
Najstraszniejsze było to, że chociaż nigdy nie spotkał tych ludzi, wydawali mu się dziwnie znajomi.
Wzdrygnął się na wspomnienie tej pustki w oczach jego nocnych prześladowców.
Nieprzytomnym wzrokiem omiótł pomieszczenie, w którym się znajdował. Nie było ono przesadnie duże, ot zwykły pokój. Jedyną rzeczą wyróżniającą się w tym pokoju, było to, że zamiast jednego, po przeciwnych stronach pokoju stały dwa łóżka.
W tej chwili nad jego łóżkiem zwisał Andy, ze zmartwioną miną i ukrytą troską w oczach.
- Co ci się śniło? Tylko proszę, nie mów, że znów ten pokręcony horror.
Milczał, przygryzając lekko wargę i podejmując nieudolne próby uśmiechnięcia się.
- No nie znów to samo. A ty panie Jestem-Samodzielny-I-Nie-Będę-Nikogo-Martwić, nawet nie próbuj na mnie tych sztuczek.
- Ale jakich sztuczek? O co ty mnie posądzasz? - przywdział na twarz niewinną minkę, ale mimo tego widać było cienie pod jego oczami.
- Jasne. o co mogę oskarżać pana kapitana? To jak potrafisz czarować faktycznie, jest godne podziwu, ale zadziałałoby na mnie, tylko wtedy, gdybym był dziewczyną.
- No wiesz, biorąc pod uwagę twoje zmienne nastoje, wahałbym się przy stwierdzeniu, że w spodniach masz to, o czym mówisz.
- Ty! Jesteś już martwy!
Po tych słowach Chris nagle zbladł, a przed oczami, zobaczył dwójkę ludzi wpadających do niego, noc w noc. Po krótkiej chwili do Andy'ego dotarło, co powiedział i dlaczego jego przyjaciel tak zareagował. Od kiedy jego małemu braciszkowi śniły się takie rzeczy zamartwiał się o niego na okrągło.
- O matko Chris przepraszam, przecież wiesz, że jestem idiotą.
- Andy, hej Andy uspokój się, nic mi nie jest. Po prostu mój mózg podsyła mi dosyć jednoznaczne obrazy, ale to nie jest twoja wina.
- Ale...
- Ty to wiesz, ja to wiem, więc jaki jest sens wmawiać sobie kłamstwo. Tak w ogóle, po co mnie budziłeś o... - W tym momencie spojrzał na telefon i rozszerzył w zdumieniu oczy. - O szóstej rano, wyłączając mój sen.
- Sam kazałeś mi obudzić cię o tej nieludzkiej porze, bo chciałeś iść pobiegać. Jest tam coś jeszcze. Popukał go po głowie.
- Przecież biegasz już kilka lat, codziennie wymykając się pani Julii, która uważa, z czy zgadzam się w zupełności, że nie musisz biegać, przecież i bez tego jesteś bogiem. Tylko ja sądzę, że jesteś bogiem w siatkówce panie kapitanie, a pani Julia, że w przyciąganiu do siebie dziewczyn.
-Osz ty durniu, masz.
- Poduszką! We mnie! No wiesz, co! Ty podła bestio! En gard!
- Jak możesz mnie tak ranić wiesz przez co ja przechodzę - Chris zaczął pociągać nosem.
Andy momentalnie puścił poduszkę, kończąc bitwę i podchodząc blisko przyjaciela, chcąc go pocieszyć.
Nie podejrzewał jednak, że jest to fortel mający na celu zwabić go, nieuzbrojonego, na pole wroga. Chrisowi ten podstęp wyszedł wprost idealnie.
- A masz!
- No co ty, to nie było fair!
- Haha no wiem i co haha z tym zrobisz?
- Jak to co? Oddam ci!
Niestety, co dobre szybko się kończy, więc już pół godziny później zajrzała do nich pani Julia, znając ich tendencje do wczesnego wstawania.
- Chris, dobrze, że dziś nie poszedłeś biegać, bo strasznie...- Pani Julia stanęła w pół kroku, widząc swoich podopiecznych od stóp do głów pokrytych pierzem z czegoś, co kiedyś było poduszkami.
Chłopcy widząc kobietę, szybko przybrali niewinne miny.
Chris, słysząc o czym mówiła kobieta, szybko podłapał temat.
- Tak? Coś nie tak?
- Strasznie pada. Chłopcy, co wam znowu przyszło do głowy. Toż to już czwarty komplet poduszek w tym miesiącu, który wypatroszyliście.
Prawdą było, że Andy i Chris bardzo lubili urządzać bitwy na poduszki, często przy okazji niszcząc je.
- Jak tak dalej pójdzie to będziecie spać na ziemi, bo wykończycie każdą poduszkę, która tu jest.
- Przepraszamy, pani Julio -powiedzieli chórem, tak równo, jakby długo to ćwiczyli.
- No już, już. Chodźcie tu wy moje małe szkraby. - Z uśmiechem na twarzy, zgarnęła ich w swoje ramiona, mocno przytulając.
Właśnie to w pani Julii, Chris kochał najbardziej.
Jej wielkie serce oraz to, że traktowała podopiecznych, jakby byli jej własnymi dziećmi.
- Pani Julio, jest pani kochana - Andy powiedział to, o czym myślał jego przyjaciel, choć nie mógł tego powiedzieć sam, bo uścisk pani Julii był naprawdę mocny.
- Dobrze chłopcy, a teraz powiedzcie mi. Macie zamiar gdzieś dzisiaj iść, bo nie wiem.
- Tak, mieliśmy się właśnie zbierać. - Odparł Chris w pośpiechu.
- Co, przecież my...
- My już wychodzimy, tylko musimy się ubrać.
Gdy pani Julia nie patrzyła, Chris wymierzył kuksańca swojemu przybranemu braciszkowi.
- W takim razie, ja was zostawiam chłopcy, tylko nie rozrabiajcie tu za bardzo.
Kiedy kobieta wyszła z pokoju, Andy spojrzał niby zraniony na Chrisa.
- No, co? Ruszaj się, idziemy na trening!
- Ale dziś nie ma tren...
- Ale ja jestem kapitanem i jeśli się zaraz nie ruszysz tyłka na trening, to poproszę trenera o prowadzenie dzisiejszego, a wiesz jak ja go to wygląda. Wtedy nie tylko nie będziesz miał siły na cokolwiek, ale będziesz miał na głowie stado wpienionych nastolatków z zawyżonym poziomem testosteronu.
- Okej, okej wyluzuj po prostu się zdziwiłem, nie widzę potrzeby, abyś zgłaszał to królowi, o mój Panie.
- Pójdę zapytać się pani Julii, co jest na obiad, a ty w międzyczasie ubierz się.
- A co z tobą?
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale ja jestem już gotowy do wyjścia.
- Luzik, tylko nie plotkuj z tym aniołem w ciele kobiety, zbyt długo.
- Dobrze. A z tym aniołem masz całkowitą rację.
- Wiem.
Chris zszedł na dół szybkim, ale cichym krokiem, aby nie obudzić kolegów, którzy leniuchowali w sobotni ranek.
- I co pani Julio, wszystko gotowe?
- Tak, tak. Wszystkie rzeczy są już gotowe, czekamy tylko na solenizanta.
- A reszta mieszkańców?
- Każdy na pozycji. Czekają tylko na znak.
- Dobrze, to ja wołam Andy'ego.
- No co jest? Przed chwilą tak się spieszyłeś, a teraz mówisz mi, że jednak nie chce ci się organizować treningu, no jak tak można?
- No Andy no. Ile razy mam cię przepraszać, wiesz, że mi przykro.
- Dobra, wybaczam, ale ostatni raz. Jeszcze ci do końca nie wybaczyłem tej zagrywki, podczas bitwy na poduchy. Ale nie ważne. Chodź, zejdziemy do pani Julii, może da nam coś do przegryzienia, bo jestem strasznie głodny.
Zeszli do stołówki, ale wszędzie było ciemno. Andy wydawał się być zaniepokojony, wołał panią Julię kilka raz, aż niespodziewanie zapaliło się światło.
Z każdej z możliwych kryjówek wyskoczyły dzieciaki wołając chórkiem;
- Wszystkiego najlepszego!
Andy popatrzył niepewnie wokół, po czym zwrócił swój wzrok na Chrisa i powiedział zagubionym głosem:
- Co przegapiłem?
Chris roześmiał się, szczęśliwy po czym krzyknął:
- Masz dziś urodziny! A teraz zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie, matołku.
_____________________________________________________________
Hej!
Tym razem rozdział na czas, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Rozdział w planach miał być lżejszy i weselszy niż poprzedni, ale nie wiem czy to się udało.
Liczę na to, że tak.
Jeśli nie, cóż... Żywię nadzieję, że nie wpadniecie po nim w dołka.
Wiem, praktycznie zero akcji, ale jeśli tylko na to tu czekacie, to trochę sobie poczekacie.
Rozwinięcie akcji mam w planach, ale dopiero po 7 rozdziale ( przynajmniej ). Niestety nie wiem czy to się uda, bo często coś planuję, a potem moje plany sypią się jak mąka. :)
To tyle w temacie rozdziału, kończę pisać, bo jutro trzeba wcześnie wstać *szlocha*, ale takie jest życie *wzdycha*. Mówi się trudno. :)
Pozdrawiam,
Do napisania. :)
Rozdział jest wesoły ^^ Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńFajne jest to, że wplotłaś tu tę 'magiczną' więź między bliźniakami.
Chyba polubiłem postacie Chrisa i Andy'ego. Takie... No takie fajne są xd *tak bardzo nie umie się wypowiedzieć*
No, to ja zmykam do szkoły, a Tobie życzę monsunów weny!
Jak wspominałam, moim celem był radosny rozdział, więc jestem zadowolona, że mi się to udało. Wątek z, jak o ująłeś " magiczną " więzią, mam zamiar kontynuować w późniejszych rozdziałach.
UsuńCieszę się, że spodobali Ci się moje rozrabiaki , sama też ich lubię :)
Dzięki też liczę na Wenka, ale on ma tak zmienne humorki, że czasem zastanawiam się, czy nie jest kobietą.
Jak myślisz?
Tak, udało Ci się to. Rozdział baaardzo pozytywny.
UsuńWłaśnie siebie zdałem sprawę, że łączy mnie z Andym jedna rzecz. Tak bardzo smutne nie pamiętać o swoich urodzinach... xd
Yey! Magiczna więź najlepsza, dattebayou!
Twoje rozrabiaki są świetne :3 Nie mogę doczekać się kolejnych wątków z nimi.
Wen kobietą? *patrzy na wyobrażenie swojego wena* hm... *bawi się pałeczkami* Mój jest chłopakiem... Trochę spedalonym chłopakiem... I też ma humorki jak kobieta... Wenie, czy ja o czymś nie wiem?!
Dziękuje *drapie się po głowie zmieszana*, początkowo rozdział miał być z perspektywy Alexa, ale... Pomyślałam, jakiego doła będzie można złapać, przez moje opowiadanie szybko zmieniłam zdanie. Nie chcę, żeby mój blog był, aż tak bardzo depresyjny... Ale dość tych żali.
UsuńOsobiście uważam, że Wen to chłopak,, ale czasem jest tak kapryśny, że mam ochotę zajrzeć mu w spodnie *rumieni się* i sprawdzić, czy ma tam to, co powinien. Wierzę, że nie tylko ja mam tak nieznośnego diabełka w głowie*Wenuś, no nie obrażaj się, poczekaj ja nie miałam nic złego na myśli*.
No i przepadł. Znów mi uciekł, ale mam już na niego sposób i wiem, że za jakieś 10 do 12 dni wróci, bo będzie za mną tęsknił.
Proszę, życz mi powodzenia w łapaniu tego nieznośnego potworka.
Dzięki :*
Ne, doła się nie da złapać od z Twojego opowiadania. Tylko mówi to osoba B bez serca, więc nie wiem czy to jest pewne źródło informacji...
UsuńNie tylko Ty masz takiego diabełka w głowie xd
A to menda... Wzięła i uciekła...
Powiedzenia w łapaniu wena!
Cieszę się, że Ty nie złapałeś dołka, bo ja pisząc początkowe rozdziały prawie złapałam. Na szczęście szybko mnie opuścił i mogłam pisać dalej.
UsuńNie wierzę, że nie masz serca, każdy je ma. Co najwyżej możesz mieć je zapomniane głęboko w środku, jak moje, ale z pewnością je masz.
Jeśli chcesz je znaleźć, musisz wsłuchać się w siebie, na pewno Ci się uda.
Wierzę w Ciebie ♥
Głowa do góry i łap tą swoją mendę :*
Nominowałem Cię do Liebster Award. Więcej informacji: http://yaoi-stories-by-ayo.blogspot.com/2015/02/normal-0-21-false-false-false-pl-ja-x.html
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz przeczytałam to, co napisałeś, zaczęłam się śmiać.
UsuńŻe niby JA?
Kojarzę, o co w tym chodzi, dlatego nie chciało mi się wierzyć, że ktoś uważa mojego bloga za godnego uwagi.
A jednak. Człowiek nie może być w życiu niczego pewien.
A teraz... Z całego serducha Ci dziękuję, nawet nie wiesz, ile radości sprawiłeś mi tą informacją.
Jeszcze raz dziękuję :*
Biorę się za pisanie :P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, poznaliśmy jego brata, ale jak widać i on śni jakiś koczmar....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Ta....
UsuńKoszmar powiadasz?
Hm...ja określiłabym to koszmarnie koszmarnym bliźniaczo-fikcyjnym snem, przy pomocy ich więzi, ale koszmar też może być :)
Życzonka zgarniam, a Tobie życzę zdrówka xd
Całuski :*