wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 2

Stał na rozstaju dróg, w ponurym lesie. Nie wiedział, co ma zrobić, dokąd iść? 
W prawo?
W lewo?
A może powinien zawrócić?
Postanowił skręcić w prawo, miał nadzieję, że nie będzie tego żałować. Czuł czyjąś obecność, oczy, które go obserwowały, więc zaniepokojony, przyspieszył.
Po chwili już nie szedł, a biegł. Bał się. Bał się ciemności i tego, co się w niej kryło.
Nieoczekiwanie las się skończył.
Wybiegł na jezdnię, prosto pod koła rozpędzonego samochodu. Jednak ku jego zdziwieniu, nic mu się nie stało. Co więcej nie dość, że nic mu nie było, to auto, które chwilę wcześniej miało go potrącić...Po prostu przeniknęło przez niego, jakby był duchem. Usłyszał dźwięk pracującego silnika, więc zszedł na pobocze i odwrócił się w stronę pojazdu. W tym momencie czas dla niego się zatrzymał. Drogą jechał granatowy sedan. Do jego oczu napłynęły łzy, które po chwili zaczęły skapywać na jego policzki. To auto należało do jego rodziców, był tego pewny. Tak samo jak tego, że podczas wypadku, uległo całkowitemu zniszczeniu. 
Nagle sedan zatrzymał się z piskiem opon i silnik zgasł. Drzwi samochodu otworzyły się a z wnętrza wyszli oni. Był przekonany, że wariuje. Zaniósł się jeszcze większym płaczem. Jego martwi rodzice szli w jego stronę, ale nie to w tym wszystkim było najgorsze. Jego rodzice wyglądali jak wtedy, w kostnicy, kiedy musiał zidentyfikować ich ciała. Spalona skóra, w niektórych miejscach, z ran wciąż płynęła krew. To był przerażający widok i wiedział, że nigdy nie opuści jego głowy. Odwrócił się i zaczął biec, byleby tylko uciec od tych myśli, tego obrazu. Od nich. Słyszał ich głosy, gdy wykrzykiwali jego imię. Zatkał uszy dłońmi, a kiedy to nie pomagało, zaczął ich zagłuszać swoimi krzykami.

Alex obudził się z paniką wypisaną na twarzy. Nie wiedział, jak długo jeszcze wytrzyma znoszenie nawiedzających go snów. 
To, co wtedy przeżywał, było prawdziwą bitwą myśli i uczuć.
 Może faktycznie, Tom miał rację mówiąc o wizycie u psychologa. Co jeśli świrował?
Stop! Nie dajmy się zwariować, to tylko chwilowe, samo przejdzie.
Dobra, czas wstawać. Trzeba wziąć się w garść. Chociaż, kiedy wczoraj rozmawiał z Tomem, to wszystko wydawało się być łatwiejsze.
Musiał szukać brata, nie miał czasu, żeby rozczulać się nad sobą.
Chciał też odwiedzić grób rodziców, jeśli miał szukać Chrisa to musiał na jakiś czas opuścić miasto, więc także i rodziców. Należało iść do nich i złożyć kwiaty, zapalić znicz. Pożegnać się. Mimo to, jego serce rozpaczało, a dusza cierpiała katusze na myśl, że nie żyli i nie było żadnego sposobu, by wrócili do życia.
Alex wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić. Wstał z łóżka, zabrał ubrania i poszedł do łazienki. Tam umył się, ubrał i ochlapał swoją twarz lodowatą wodą, aby całkowicie pozbyć się myśli nie dających mu spokoju. Wyszedł z łazienki, a później  skierował swe kroki do kuchni. Zrobił sobie śniadanie, potem pozmywał po sobie naczynia.
Wziął, kolejny tego dnia, uspokajający oddech i wszedł do sypialni rodziców. Od wypadku był tam tylko raz, i to po to, żeby zabrać dokumenty umożliwiające mu usamodzielnienie się. Wtedy też, znalazł dokumenty swojego brata. Otrząsnął się z tych myśli i stanowczym ruchem otworzył drzwi do pokoju rodziców. Wszystko było takie, jak zostawili zanim wsiedli do tego przeklętego samochodu. W oczach Alexa pojawiły się łzy, które mimo jego starań, już po chwili popłynęły wartkim strumieniem po policzkach. Wiedział, że nie powinien zachowywać się jak mięczak, ale nie potrafił inaczej reagować na najmniejsze wspomnienie rodziców. O, na przykład ten zegarek  jego tata lubił nosić najbardziej, a tę książkę jego mama kochała czytać. Wytarł łzy, obrócił się i to był jego błąd. Na szafce stało zdjęcie rodziców, kiedy wpadli do basen, ale mimo tego, byli uśmiechnięci. Pamiętał to wydarzenie, przecież sam robił im zdjęcie. Zaczął się cicho śmiać, ale po  chwili śmiech przerodził się, początkowo w płacz, a później w spazmatyczny szloch. Osunął się po ścianie i dalej płacząc, podkulił nogi.
W takim stanie znalazł go Tom, który przyszedł do Alexa, aby wpierać go, kiedy będzie odwiedzał rodziców. Dla chłopaka to wszystko też wcale nie było łatwe.
 Tom bardzo lubił panią Judi, do tej pory pamiętał zapach jej wyśmienitej szarlotki, którą robiła, gdy tylko wiedziała, że Tom wpadnie, a odwiedzał Alexa bardzo często. Za panem Robertem i jego śmiesznymi historyjkami, także tęsknił. Wiedział, że teraz nie czas na wspominanie. Teraz musiał zająć się przyjacielem, który był już na skraju histerii, co nie zdarzyło mu się od czasu pogrzebu rodziców. Tom w ogóle nie poznawał kumpla, ten przed śmiercią rodziców mimo, że był odludkiem, nigdy nie płakał, a teraz robił to i w dzień, a także i w nocy. Chłopak szybko pozbierał swoje myśli, wiedział, że jego przyjaciel go potrzebuje.
Złapał Alexa za ramiona, podniósł jego brodę i zaczął mówić do niego cichym, spokojnym głosem, jak do wystraszonego zwierzęcia.
Kiedy to nie zadziałało, odsunął od siebie ciało przyjaciela i uderzył go w twarz. Dopiero to przyniosło oczekiwany rezultat i Alex spojrzał na niego swoimi zapłakanymi oczami, w których widać było ból i, które wręcz błagały o pomoc.
Tom, nie mówiąc już nic, przytulił trzęsącego się chłopaka.
Nie wiedział, na jak długo popadł w katatonię, ale był bardzo wdzięczny za te ramiona, które nie pozwalały mu, zanurzyć się w ciemności. Kiedy w końcu wyrwał się z tego otępienia, zobaczył, kto przez ten czas trzymał go, nie pozwalając mu na głębszą rozpacz. Był Tomowi tak bardzo wdzięczny, nie potrafił wyrazić tego słowami.
Ramionami mocno objął Toma i nachylił się do jego ucha:
- Dziękuję - tylko tyle, był w stanie wyszeptać. - Tak bardzo cieszę się, że cię mam. - Po tych słowach, ostatnia, słona kropelka potoczyła się po jego policzku.
Po jakimś czasie, Alex zebrał się w sobie i odsunął od przyjaciela. Ten spojrzał na niego z pokrzepiającym uśmiechem na twarzy. Ten gest mówił o wiele więcej, niż słowa.
Alex czuł, że nie jest sam, wiedział, że nawet w najgorszych chwilach jego przyjaciel będzie przy nim, by go wspierać.
Z delikatnym uśmiechem, wstał, a potem podał rękę Tomowi, pomagając mu wstać.
- Pamiętaj, że jestem z tobą, nieważne, co złego cię w życiu spotka. Wiesz przecież, że nigdy nie odwrócę się od swojej rodziny. A ty, czy tego chcesz, czy nie należysz do niej, braciszku.
Poczochrał go po włosach, po czym ponownie przytulił.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. - Westchnął Alex.
- Umarłbyś z głodu chuderlaku - zaśmiał się Tom, rozładowując atmosferę.
Jednak po chwili spoważniał.
- Chodźmy stąd. - Wyprowadził przyjaciel z pokoju, by ten nie musiał, choć przez moment, zadręczać się myślami o rodzicach.
- Tom?
- Tak?
- Wiesz, ja chyba nie czuję się na siłach, żeby tam dzisiaj iść.
Tom zrozumiał, że Alex mówił o cmentarzu.
- I tak dziś, bym cię nigdzie nie wypuścił. Jest już późno, a po za tym, jest zimno. Jeszcze tego mi brakuje, żebym musiał słuchać twojego marudzenia.
- Ej! Ja nie marudzę.
- W ogóle. Kiedy jesteś chory, nie idzie się z tobą dogadać.
- Okej, może masz trochę racji.
- Trochę?
- No okej, przyznaję. Jak jestem chory, to nie da się ze mną wytrzymać.
Obydwoje uwielbiali tak się przekomarzać, w ten pokręcony sposób pokazywali, że im na sobie zależy.
Alex nie czuł już, że jest sam. Wprawdzie, czasem był samotny, ale teraz przekonał się, że już nigdy nie będzie sam.
_____________________________________________________________
Na początku chcę się z Wami przywitać, wiec....
Hej :)
Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za te kilka dni spóźnienia, ale choroba nie wybiera, o czym wcześniej już Wam pisałam.
W szczególności podziękować chciałam Ayo Shima, który wspierał mnie ciepłymi słowami, kiedy miałam chandrę. Może innym wydaje się, że zwykły komentarz to nic, ale dla mnie znaczą one bardzo dużo. Tak, więc...Dziękuje Ayo.
Nie będę się już więcej rozpisywać, liczę, że rozdział się spodobał, a jeśli nie, to cóż...
Zawsze możecie składać zażalenia w komentarzach, jak i opinie, na temat rozdziału.
Do napisania. :)



6 komentarzy:

  1. O_o
    Wow... Już trzeci raz wspominali o mnie... *czuje się bardzo zmieszany*
    Następnym razem tak Ci się rozpiszę, że... Nie wiem co xd
    Cieszę się, że mój komentarz na coś się przydał ^^
    Okey, teraz o rozdziale:
    Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy to, to że Tom lubił matkę Alexa za szarlotkę. Typowy chłop - przez żołądek do serca xd
    Sen Alexa genialny pod względem wykonania. C.U.D.E.Ń.K.O. Kupiłaś mnie już całkowicie, możesz wieszać sobie moją głowę na ścianie xd
    Relacja Toma i Alexa jest piękna. Kto by nie chciał takiego przyjaciela? Ach... Tu mógłbym rozpisywać się, ale piszę teraz na telefonie i szybciej dostałbym kurwicy niż skończyłbym ten komentarz xd
    Weny, zdrowia i czego tam jeszcze zechcesz~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Twoje komentarze są bardzo pomocne, zwłaszcza, gdy zastanawiam się czy jest w ogóle sens pisać to opowiadanie dalej. Wtedy myślę, o tym, że byłbyś zawiedziony i to mnie nakręca do dalszego pisania.
      Tak Tom jest łakomczuchem, to fakt.
      Twoją głowę powiadasz...Nie jestem pewna czy pasowałaby do wystroju mojego pokoju, ale chyba powiesiłabym ją nad łóżkiem :P
      Ja mam to szczęście i mam takiego przyjaciela, a właściwie to przyjaciółkę.
      Dzięki wielkie za ten komentarz, do miłego zobaczenia :*

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział. Ciesze się że wyzdrowiałaś. :). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :) :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też cieszę się, że jestem już zdrowa i dziękuje za komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały rozdział, taki przyjaciel jakiego ma Alex to prawdziwy skarn, jest przy nim cały czas i go wspiera...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak.
      Takich przyjaciół ze świecą szukać, a i tak byłyby problemy :)
      Życzę Ci równie wiele weny, co ty mi, więc chyba jesteśmy kwita, prawda?
      Buziaki :*

      Usuń