piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 4

- To od czego zaczniemy?
- My?
- Alex chyba nie myślałeś, że zostawię cię z tym samego?
Tom nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie, więc popatrzył z niedowierzaniem w stronę przyjaciela.
- No co? To, że jesteśmy przyjaciółmi nie znaczy, że wszystko musimy robić razem.
- Właśnie Alex. Jesteśmy przyjaciółmi, a to do czegoś zobowiązuje. Nawet nie myśl, że zostawię cię, tylko dlatego, że zaczynają się problemy, bo nie mam takiego zamiaru.
Alex popatrzył na Toma, po czym wziął głęboki oddech i powiedział:
- Zrobiłeś dla mnie więcej niż ktokolwiek inny i jestem ci naprawdę wdzięczny i...
- I?
- I...nie poradziłbym sobie bez ciebie, a teraz nie potrafię powiedzieć ci, żebyś się odwalił, zostawił mnie w spokoju.
- Więc tego nie mów. Jestem twoim wsparciem, może nie dam rady ochronić cię przed upadkiem, ale obiecuje ci, że kiedy to się zdarzy, pomogę ci wstać.
- Jesteś najlepszy.
- Oczywiście.
- No już, - Alex sprzedał przyjacielowi kuksańca w bok - bo twoje ego urośnie do rozmiarów człowieka i zacznie żyć własnym życiem.
- Dobra, dobra nie pozwalaj sobie. Spytam ponownie: od czego zaczniemy?
- Cóż...
- Nie mów, że nie wiesz od czego zacząć!
- Uważaj, bo ci oczy na wierzch wyjdą. To jasne, że mam plan, tylko on jest tak jakby niedopracowany.
- Więc?
- Nie zaczyna się zdania od więc... - Widząc minę przyjaciela Alex szybko dokończył - Chcę poszukać jakichś wskazówek w rzeczach rodziców.
Tom uważnie przyglądał się twarzy kumpla.Kiedy ten wspomniał o rodzicach przez jego twarz przeszedł skurcz bólu, jednak Alex szybko przywołał się do porządku.
- Wiesz, że nie musisz tego robić?
- Muszę. Muszę się w końcu przełamać inaczej nigdy nie znajdę Chrisa. Nie ja jeden straciłem rodziców i w końcu będę musiał przejść nad tym do porządku dziennego. Nie mogę stać w miejscu całe życie, bo skończę w pokoju bez klamek.
- Alex, nie chcę cię martwić, ale... Ty i tak tam trafisz.
- No dzięki. To ja ci się tu zwierzam, a ty mówisz mi coś takiego. No wiesz!
Foch. Foch forever.
Cooper odwrócił się od Toma i wycelował nos w sufit.
- Alex, no wieź nie bądź zły, ja tylko chciałem poprawić ci humor.
Chłopak skwitował wypowiedź przyjaciela prychnięciem.
Tom zaczął się śmiać, a po chwili wydusił:
- Zabrzmiałeś jak wkurzony kociak.
Alex obrócił się z powrotem w stronę przyjaciela i zmierzył go oceniającym wzrokiem. Tom był pewien, że kumplowi przeszła złość na niego, jednak gorzko się rozczarował, gdy usłyszał słowa Alexa.
- Ty za to wyglądasz jak świnia.
Chłopak, w stronę którego skierowane były te pomówienia, zapowietrzył się z wrażenia.
- Tak? A ty masz mózg wielkości tic taca.
Alex w odpowiedzi pokazał mu język. Tom otworzył buzię, by odpowiedzieć, ale przyjaciel uprzedził go.
- Może zamkniesz buzię? Nie wyglądasz zbyt mądrze, poza tym jeszcze ci mózg wypadnie i co będzie.
Alex westchnął teatralnie i złapał się za serce.
- Jakże mogłem uczynić ten błąd, proszę, wybacz mi zaraz to naprawię. Ty przecież nie posiadasz mózgu. Zamiast tego masz w głowie dwa chomiki grające w ping ponga.
Chłopak starał się zachować poważną minę, ale gdy zobaczy Toma z rozwartą buzią i oczami niczym pięciozłotówki, nie wytrzymał.
Zaczął się opętańczo śmiać. Bardzo starał się uspokoić, lecz niezbyt dobrze mu to wychodziło.
- Alex, nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłeś.
- Tom, ty nie myślałeś, że na serio mogę się na ciebie obrazić?
Nastąpiła cisza, przerywana jedynie odgłosami za oknem.
- Myślałeś? O ja nie mogę!
- Dobra, dobra, możesz już przestać, mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż nabijanie się ze mnie,
- Przepraszam, po prostu wyglądałeś na tak bardzo zaskoczonego, nie mogłem się powstrzymać, wybacz mi
- Wybaczam i znaj mą łaskę.
- Okej, a teraz na poważnie: zgadzasz się z moim "planem"?
- Sądzę, że dobrym pomysłem jest poszperanie w rzeczach twoich rodziców.
Oboje wstali z łóżka w pokoju Alexa, na którym znajdowali się przez cały czas.
Skierowali się na parter, do sypialni państwa Cooper.
Alex zatrzymał się przed drzwiami, położył rękę na klamce i wziął głęboki oddech.
Wciąż miał w pamięci moment, kiedy wpadł w histerię podczas ostatniej wizyty w tym pokoju.
Poczuł na ramieniu rękę Toma. Odwrócił się w jego kierunku i zobaczył pokrzepiający uśmiech na twarzy przyjaciela.
Odwzajemnił uśmiech, po czym zebrał się w sobie i nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły, wydając przy tym głuchy jęk.
Pomieszczenie wyglądało dokładnie tak samo jak podczas jego ostatniej wizyty w nim.
Przed oczami zobaczył sylwetki rodziców, ale zaraz odgonił od siebie ten obraz.
- Dobrze, ty zacznij szukać w tej szafce, a ja sprawdzę w następnej. Szukaj czegokolwiek, co rzuci ci się w oczy. Jeśli nic tu nie znajdziemy, sprawdzimy gabinet taty.
Wzięli się do pracy, która wbrew pozorom nie była łatwa.
Musieli przekopywać się przez sterty dokumentów, często mających po kilka lat.
Szukali, szukali i szukali, aż w końcu po dwóch godzinach Alex nie wytrzymał.
- Nie mogę! No nie mogę! W tych głupich papierzyskach nie ma nic ważnego!
Chłopak rzucił to, co miał w rękach i już miał wyjść z pokoju, ale Tom złapał go za rękę.
- Nie możesz się teraz poddać! Pamiętasz, po co to robimy?
Gdy Alex niechętnie kiwnął głową kontynuował:
- Więc wracaj do pracy. Jeśli nie znajdziemy czegoś tutaj, poszukamy gdzieś indziej, okej?
- Okej, okej. Po prostu męczy mnie fakt, że ja stoję w miejscu, a Chris nawet nie ma pojęcia o moim istnieniu.
- W końcu na coś trafimy, najwyraźniej wymaga to czasu, więc musimy znaleźć ten czas. A przede wszystkim musimy być cierpliwi.
- Rozumiem, to do roboty.
Alex z większym niż na początku zapałem zaczął przeglądać dokumenty.
Minęły kolejne dwie godziny, w ciągu których nie znaleźli absolutnie nic.
Alex nie załamywał się, choć nadzieja, że jednak coś znajdą malała z każdą chwilą.
- Chyba powinniśmy iść do gabinetu taty, może tam coś znajdziemy.
Wyszli z sypialni i poszli do pokoju znajdującego się naprzeciwko.
Tom otworzył drzwi i wszedł, a za nim wkroczył Alex.
- Okej, ja biorę na siebie tę półkę, a ty zajmij się biurkiem.
Mijały kolejne godziny, a Alex tak jak Tom, tracił nadzieję, że znajdą jakąkolwiek wskazówkę.
Tom chwilę wcześniej skończył sprawdzać biurko i zaczął pomagać Alex'owi.
- Teraz naprawdę mam dość i nie oszukuj mnie, wiem, że ty też.- Alex wstał z podłogi, która do tej pory służyła mu za kanapę i podszedł do biurka. Usiadł na fotelu i zaczął zastanawiać się, co zrobić.
- Tom?
- Tak?
- Skoro moi rodzice ukrywali przede mną fakt, że mam bliźniaka, sądzisz, że trzymaliby informacje o nim na widoku?
- Nie, ale przecież ty znalazłeś te papiery, z których dowiedziałeś się o Chrisie.
- No tak, to była podstawowa wersja aktu urodzenia. Nie było tam nic, poza imieniem i nazwiskiem Chrisa, danych biologicznych rodziców, no i oczywiście daty urodzenia. Ale ja znalazłem to czystym przypadkiem. Rodzice raczej nie pozwoliliby mi  grzebać w ich rzeczach, nie?
- Chyba nie, ale do czego zmierzasz?
- Sądzę, że rodzice chcieli zataić przede mną istnienie brata na tak długo jak się da. Może myśleli, że jeśli ukryją dokumenty ja nigdy nie będę go szukać, a nawet jeśli to na pewno nie znajdę.
O Boże, jaki ja jestem głupi!
- Czemu?
- Kiedy byłem mały, tata opowiadał mi o skrytce, której według niego nikt nie znajdzie, mimo że będzie w oczywistym miejscu.
- Czyli?
- Biurko, Tom! Biurko!
- Przecież szukałem w biurku i nic nie znalazłem.
- Ale ty nie wiedziałeś, gdzie szukać.
- A ty wiesz?
- No przecież mówię.
Alex przysuną się do biurka, otworzył szufladę z samego dołu i wyciągnął z niej wszystkie dokumenty.
Chłopak podważył palcami dno szuflady,a ta na ich oczach odskoczyła, ukazując drugie dno.
- Twój tata jednak miał niezły pomyślunek.
- A jak myślisz, po kim to mam? Spójrz tu są jakieś dokumenty.
- I to chyba te, których tyle czasu szukaliśmy.
- Faktycznie. Christopher Andrew Cooper urodzony 7 maja o godzinie 22:37...
- Ty przecież urodziłeś się o 22:42, czyli 5 minut później...
Alex miał wilgotne oczy.
- Tom znaleźliśmy te papiery. Znaleźliśmy.
Uśmiech na jego twarzy wyrażał więcej, niż tysiąc słów.
_____________________________________________________________
Tak wiem, zawiodłam.
Rozdział miał pojawić się przynajmniej pół godziny temu, jak nie więcej.
Byłam troszkę zdezorientowana, a Wenek zwiewał, aż się kurzyło...
To marne wymówki, jak na tak karygodny czyn, którego się dopuściłam, więc pozwalam Wam.
Proszę, dobijcie mnie, zasłużyłam.
Zróbcie to szybko, zanim poniedziałek zdąży.
W końcu dwa tygodnie bez szkoły, roztapiają mózg, jak słońce śnieg za oknem ^^
Kończę i błagam, błagam *szlocha z rozpaczy* jeśli czytacie, skomentujcie, Wen głoduje już tydzień.
Wspierajcie akcję; Nakarm Wencia, zostaw komcia. :***
Do napisania. :)

czwartek, 19 lutego 2015

Mam małe pytanko

Ludzie!
Ci komentujący, jak i cichociemni: mam dylemat.
Wiem, że rozdziały dodaje co dwa tygodnie i wiem, że między jednym, a drugim rozdziałem mija duży odstęp czasu.
Więc pytam Was, co powiedzielibyście na to, żeby rozdziały były jak zwykle, ale prócz tego między rozdziałami pojawiały się one shoty.
Oczywiście nie byłyby, co tydzień bo Wen nie pozwoli, ale kiedy miałabym coś, wrzucałabym to.
Pytam Was, bo niektórzy nie lubią przerywać akcji opowiadania i w kółko do niej wracać.
Liczę, że WSZYSCY wyrazicie swoją opinię, bardzo mi na tym zależy.
No to byłoby na tyle.
Do napisania. :)

czwartek, 12 lutego 2015

Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka.

Mówisz coś, ja udaje, że cię słucham. Kiwam głową i uśmiecham się, choć moje serce płacze, będąc rozrywane.
Kłamiesz, ja udaje, że ci wierzę, przytakuje. Wychodząc, mówię, żebyś jutro mnie nie szukała, wspominam, że mam kilka spraw do załatwienia.
Pytasz o co chodzi, a ja odpowiadam, że to niespodzianka. Gdy wypowiadam te słowa, uśmiecham się z rozpaczą, której nie zauważasz, bo skrywam ją głęboko w duszy.
Żegnam się z tobą pocałunkiem, mimo że każda, nawet najmniejsza myśl o tobie sprawia, że czuje się potwornie.
Wracam do domu. Mimo, że cierpię, nie płaczę.
To nie tak, że wstydzę się tego, po prostu już dawno wypłakałem wszystkie łzy.
Wchodzę do domu i idę na piętro, do swojej sypialni.
W tej chwili odzywa się mój telefon. Napisałaś, że się martwisz, czy wróciłem do domu i co najzabawniejsze, że mnie kochasz. Jeśli do tej pory jeszcze zastanawiałem się czy to zrobić, to po tym esemesie jestem co do tego przekonany.
To jedyne słuszne rozwiązanie, w końcu już nic mnie tu nie trzyma.
Jestem jedynakiem. Mojego ojca, na szczęście, nigdy nie miałem okazji poznać. Mama umarła 3 lata temu.
Więc, co mnie tu trzyma?
Chyba nic.
Kładę się spać, nie przejmując się tak prozaicznymi czynnościami jak umycie, czy przebranie się.
W głowie krążą mi setki myśli, jednak jedna przebija się ponad wszystkie.

Nareszcie.

Nareszcie będę mógł odetchnąć z ulgą.

Nareszcie przestanę odczuwać ból.

Nareszcie wyrwę się z tego gównianego świata.

Nareszcie.

Z tą myślą zasypiam.
O poranku budzą mnie promienie słońca, prześwitujące przez zasłonę. Dzień zapowiada się tak pięknie, że przez moment pragnę wycofać się z moich zamiarów, jednak po chwili uświadamiam sobie, że ten dzień i tak się skończy.
A nawet jeśli po nim przyjdą kolejne, równie piękne, to w końcu to szczęście, ta radość i tak prysną niczym bańka mydlana.
I znikną.
A ja na nowo pogrążę się w ciemności.
Zdecydowałem się na ten krok, więc go wykonam, jak sobie obiecałem.
Kończę moje rozmyślania, wchodzę do łazienki. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze i widzę człowieka zmęczonego życiem. Na mojej twarzy nie ma uśmiechu, najmniejszego śladu szczęścia, czy chociażby chęci życia.
Odwracam wzrok, rozbieram się i  wchodzę pod prysznic. Gorąca woda spływa po moich plecach, lecz wcale mi to nie przeszkadza.
Wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny, że jeszcze potrafię odczuć jakiekolwiek ciepło, mimo że nie pochodzące od człowieka. Otrząsam się z moich myśli i wychodzę z kabiny prysznicowej. Owijam ręcznik wokół bioder, po czym idę do sypialni.
Otwieram szafę wyciągam moją ulubioną koszulę i jeansy.
Schodzę do kuchni, zaparzam kawę i szybko ją wypijam.
Ubieram buty, a na ramiona zrzucam kurtkę.
Zanim wyjdę, zostawiam na stole telefon i krótką notkę, gdzie będę odpoczywać.
Później opuszczam mój dom.
Idę w stronę Golden Gate Bridge, nie oglądam się za siebie.
Spaliłem za sobą wszystkie mosty i to dosłownie.
Nie mogę się teraz wycofać.
Przed sobą widzę most, kieruję się w jego stronę.
Podchodzę do barierki, po czym przechodzę przez nią.
Wpatruję się w wodę, jest tak bardzo niebieska. Zastanawiam się czy kiedy już zanurzę się w niej, nie straci swego koloru.
Mam nadzieje, że nie. Teraz wygląda przepięknie i nawet ja potrafię docenić ten widok.
Myślę o tym, czy kiedykolwiek zebrałabyś się na odwagę i powiedziała mi prosto w twarz, że mnie zdradzasz.
Gdybym cię nie zobaczył, czy kiedykolwiek poznałbym prawdę.
Wątpię.
Nie jesteś na tyle silna by mi to powiedzieć.
Jak mogłaś.
Jak on mógł.
Kiedy was zobaczyłem...
W jednej chwili straciłem najlepszego przyjaciela i ukochaną.
Na początku nie mogłem w to uwierzyć.
Próbowałem wmówić sobie, że przywidziało mi się.
Potem przyznałem sam przed sobą, jak bardzo boli mnie to, co mi zrobiliście.
Oboje.
Żebyście chociaż zrobili to tylko raz. Ja widziałem was 2 miesiące temu i od tego czasu patrzyłem.
Po prostu patrzyłem.
Jak czas przecieka mi przez palce.
Jak was tracę.
Z kolejnym waszym spotkaniem po mojej twarzy spływało coraz więcej łez, a serce pękało coraz bardziej.
Chcę tylko wiedzieć czemu.
Dlaczego mnie zabiliście?
Dlaczego zabraliście moje serce i mą dusze?
Zostawiliście jedynie ciało, pustą skorupę bez nadziei.  
Pozbierałem się, choć już nie żyję, jedynie egzystuję.
Zebrałem te okruchy potłuczonego serca, które we mnie zostawiliście i próbowałem je posklejać.
Jak bardzo bym nie chciał, jak mocno bym nie próbował zrozumiałem, że coś raz zepsute, już nigdy nie będzie działać należycie.
Mogłem próbować istnieć ze zniszczonym sercem lub bez niego.
Miałem wybór i dokonałem go.
To dlatego teraz stoję tu, na moście i zastanawiam się czy będziecie płakać po mojej śmierci, wylewając za mnie łzy, jak ja was wylewałem kiedy jeszcze żyłem.
Nagle zrywa się porywisty wiatr, jakby ten z góry chciał mi powiedzieć:
"Leć, póki czas.
Rozwiń skrzydła i naucz się latać.
Będziesz wolny mój aniele.
Leć na tych zniszczonych skrzydłach, a gdy się spotkamy dam ci nowe, lepsze, nie zepsute."
Chcę posłuchać tego głosu, chcę móc latać wysoko ponad smutkiem, ponad ciemnością.
Wyobrażam sobie moje serce wolne, nie zniewolone toksyczną miłością, a pełne miłości do każdego człowieka na dole.
Uśmiecham się do tych myśli i daję się im w pełni porwać.
Robię krok w przód i spadam.
Krzyczę, ale wcale się nie boję.
Krzyczę z radości, jestem szczęśliwy, jestem wolny.
Zanurzam się w wodzie, ogarnia mnie jej chłód.
Wiem, że tonę, ale mimo tego jestem zadowolony.
Wiem, że od teraz będę mógł spać spokojnie.
_____________________________________________________________
Hej!
Nie to nie rozdział.
To one shot.
Wiem, wiem miał być rozdział, ale wystąpiło kilka problemów przemawiających za tym, by rozdziału nie dodawać.
Po pierwsze mam 9 zdań 4 rozdziału i nie, nie żartuje. Próbowałam jakoś zachęcić Wena, ale chyba się na mnie obraził, jednak nie chciał Was zawieść, więc stworzył TO.
Po drugie, znowu jestem chora, dlatego też nic więcej z główki nie wytrzepałam.
Po trzecie...
Przepraszam?
Mam nadzieje, że nie będziecie chcieli mnie oskalpować za ten substytut rozdziału.
Jeśli jednak zapragniecie krwawych mordów na mojej osobie, to pomyślcie przez moment.
Kto będzie pisać te wątpliwie ciekawe historię?
No, to by było na tyle.
Pamiętajcie!
Komcie karmią Wenka!

Do napisania. :)













PS. Ile pączków wsunęliście? ♥

środa, 4 lutego 2015

Liebster Award!

Chciałam podziękować Ayo Shima za nominowanie mnie do Liebster Award.
Naprawdę się tego nie spodziewałam, dziękuję raz jeszcze :)
A teraz, o co chodzi z Liebster Award?
Jest to nagroda za "dobrze wykonaną robotę" przyznawana mniej znanym blogerom (takim jak ja :D), choć chyba nie tylko takim.
Jakoś tak to szło.
Odpowiada się na pytania zadane przez osobę, od której dostało się nominację.
Później należy nominować 11 osób (ważne jest to, że NIE WOLNO nominować osoby, od której nominację się otrzymało) i zadać jej 11 pytań.
Oczywistym jest, że osobę, którą się nominuje, trzeba o tym poinformować.
No to jedziemy:

1. Dlaczego założyłeś/aś bloga?

Hm...Dlaczego? Sama nie wiem. Częściowo dlatego, że chciałam podzielić się historiami toczącymi się w mojej głowie, a po części dlatego, że chciałam poczuć się tak...
Jakby to powiedzieć? Chciałam poczuć się spełniona, spróbować w tym  moich sił i sprawdzić czy coś z tego wyjdzie.

2.W jakim wieku chciałbyś/łabyś żyć?

Cóż, to zależy od tego z kim miałabym żyć. Gdym miała zostać sama, nie spotykając tego kogoś, chciałabym żyć wystarczająco długo, by móc spróbować wszystkiego i móc zobaczyć cały świat.
Jednak, gdybym znalazła w życiu szczęście w drugim człowieku, pragnęłabym żyć u jego boku, aż do jego śmierci i nie dłużej, ponieważ sądzę, że życie po poznaniu prawdziwej miłości i straceniu jej nie jest już wiele warte. Przynajmniej nie uczuciowo.

3.Czego nie lubisz w ludziach?

Uuu... Długo by wymieniać, co nie podoba mi się w ludziach, ale jest coś, czego wprost nie toleruję. Jest to maska.
Ale nie maska skrywająca uczucia, a ta którą ludzie zakładają, chcąc wykorzystać inny. Maska fałszywej przyjaźni i współczucia. Kiedy widzę ludzi, którzy wykorzystują innych udając przyjaźń, czy niby współczując tym, jak to mówią "biedakom", to po prostu szlag mnie trafia. Człowieku, jeśli coś ci się nie podoba, powiedz!
Ale nie wykorzystuj zaufania innego człowieka, bo ono jest kruche i bardzo trudno z powrotem je odbudować.
No.
To tyle w tym temacie :)

4.W jakim kraju chciałbyś/łabyś żyć?

Jakoś nigdy szczególnie się nad tym nie zastanawiałam. Może Włochy? Francja? Ważne jest, żebym dobrze się tam czuła. To z pewnością wystarczy.

5.Normalna komedia czy może z czarnym humorem?

Zdecydowanie czarny humorek.
Hihihi :D

6.Jaką postać chciałbyś/łabyś ożywić?

Nie mam pojęcia.
Może Gideona (uwielbiam go ♥ ) z Trylogii Czasu?
A może nie?
Naprawdę nie wiem.

7.Jaka jest według Ciebie najpiękniejsza scena z filmu? (możesz podać również scenę z książki/komiksu/anime/serialu)

Oj, dużo takich, ale w szczególności podobała mi się scena, w której Mia ma odejść, ale ostatecznie decyduje się zostać (z filmu "If I Stay", który ostatnio oglądałam).

8.Jakie słowo najlepiej Ciebie określa?

Wulkan.

9.Czego najbardziej boisz się w życiu?

Tego, że wszyscy, których kocham odejdą, zostawiając mnie, samą przeciwko całemu światu.

10.Co Ci nigdy nie wychodzi?

Zachowanie spokoju w każdej sytuacji. Łatwo wybucham.
Jak pisałam - wulkan.

11.Jaki jest twój ulubiony cytat?

Lubię dużo cytatów, ale moim przewodnim jest:

"Lepiej byśmy umierali, stojąc niż żyli na klęczkach." ♥

Okej, to mamy już za sobą, a teraz...

Ja, Artemida świeża w świecie blogerów, do nagrody Liebster Award nominuję:

1.http://troubles-maker.blogspot.com/
2.http://need-your-devotion.blogspot.com/
3.http://ucieczka-od-smierci.blogspot.com/
4.http://opowiadania-luana-slash.blogspot.com/
5.http://hp-i-zatajone-dziedzictwo-yaoi.blog.onet.pl/
6.http://twincest-bill-i-tom.blogspot.com/
7.http://bill-and-tom-twincest.blogspot.com/
8.http://hp-opowiadanie-yaoi.blogspot.com/
9.http://zawszetydrarry.blogspot.com/
10.http://hp-i-pdp.blogspot.com/
11.http://www.hurricane-rehab-e.blogspot.com/

A oto moje pytania;

1.Co skłoniło Cię do założenia bloga?

2.Z jakim żywiołem się utożsamiasz?   

3.Twoja największa wada?

4.Jak wiele jesteś w stanie zrobić, by osiągnąć sukces?

5.Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

6.Co najgorszego może spotkać człowieka w życiu? 

7.Jakim mottem kierujesz się w życiu?

8.Czy chciałabyś/byś żyć wiecznie?

9.Czy jest ktoś kogo kochasz na tyle, by oddać za tę osobę życie?

10.Czego nigdy byś nie zrobił/a?

11.Czy poznałeś/łaś smak prawdziwej miłości? 

I to już koniec. Mam nadzieję, że nie umarliście mi tu z nudów. Oby :) To tyle.

Do napisania. :)